Marzenie młodości udało mi się spełnić w roku 2013: rejs żaglówką po prawdziwym morzu. Wybrałem się na Bałtyk z kolegą niewielką łódką o dużych możliwościach: Maxusem 22 o wiele mówiącej nazwie „Azyl”.

Blisko dwa tygodnie od 6 do 18 czerwca we dwójkę żeglowaliśmy po naszym pięknym, ale i groźnym morzu, walcząc ze sztormami, przeciwnym wiatrem i ciesząc się z towarzystwa napotkanych morświnów, które ścigały się z nami z wielkim zapałem. Zwiedzaliśmy portowe miasta niemieckie, duńskie i szwedzkie, smakując lokalnych kuchni i ucząc się obsługi bezzałogowych marin i stacji benzynowych. Nasz trasa wiodła od Szczecina przez Nowe Warpno, Kröslin, Stralsund, Gedser, Klintholm Havn, København, Gilleleje, Höganäs, Klagshamn, Sassnitz  i zakończyła się w Świnoujściu.

 

 

Jako stary żeglarz szuwarowy dopiero wtedy ze zdumieniem stwierdziłem, jak wolno posuwa się łódź korzystając jedynie z siły wiatru. I pewnie dlatego zainteresowałem się sportami motorowodnymi 😊